piątek, 30 maja 2025

Prawdziwa demokracja kontra fałszywy patriotyzm – wybierzmy mądrze w tych wyborach

 Zbliżające się już w najbliższą niedzielę wybory prezydenckie w Polsce to moment kluczowy dla przyszłości naszego kraju. W obliczu rosnących napięć politycznych i społecznych, warto zastanowić się, który z kandydatów najlepiej reprezentuje wartości, które są fundamentem demokratycznego państwa prawa- Rafał Trzaskowski stanowi odpowiedź na to pytanie.

Trzaskowski to polityk, który od lat angażuje się w sprawy publiczne, łącząc doświadczenie samorządowe z wizją nowoczesnej Polski. Jako prezydent Warszawy skutecznie realizował politykę zrównoważonego rozwoju, inwestując w transport publiczny, edukację oraz ochronę środowiska. Jego podejście do zarządzania miastem jest przykładem efektywnego łączenia innowacji z dbałością o dobro wspólne.
W obliczu wyzwań globalnych, takich jak kryzys klimatyczny czy zagrożenia dla bezpieczeństwa, silna obecność Polski w Unii Europejskiej jest niezbędna.
Rafał Trzaskowski opowiada się za silną Polską w silnej Unii Europejskiej, co pozwoli Polsce na skuteczne przeciwdziałanie kryzysom i umocnienie swojej pozycji na arenie międzynarodowej. Jego proeuropejska postawa stanowi gwarancję stabilności i rozwoju naszego kraju w ramach wspólnoty europejskiej.
Trzaskowski w swej działalności stawia na dialog, szacunek dla różnorodności i poszanowanie praw człowieka.
Jako prezydent, będzie bronił wartości demokratycznych, niezależności sądów oraz wolności mediów. Jego kadencja to szansa na odbudowę zaufania obywateli do instytucji państwowych przywrócenie praworządności i standardów demokratycznych.

A co z drugim kandydatem tego prezydenckiego wyścigu? Karol Nawrocki, mimo doktoratu i wysokiej funkcji w IPN, codziennie podczas trwającej kampanii potwierdza swoją rolę rzecznika partyjnej propagandy, a nie niezależnego "kandydata obywatelskiego". Zamiast budować mosty w debacie o przeszłości, jego działalność wzmacnia narracje dzielące Polaków na „patriotów” i „zdrajców”.
Pod płaszczykiem walki o pamięć historyczną wspiera wizję Polski zamkniętej, konfrontacyjnej i oderwanej od wartości europejskich. Takie podejście nie tylko fałszuje obraz historii, ale też podważa fundamenty nowoczesnego państwa prawa. Nawrocki nie oferuje wizji przyszłości tylko konserwację pisowskiej degradacji mechanizmów demokratycznych i nadal trwającego upartyjnienia nominatami PiS instytucji, które w myśl Konstytucji winny być niezależne.

Wybory to nie tylko prawo, ale i obowiązek każdego obywatela. To od naszego głosu zależy, w jakim kierunku podąży Polska. Wybierając Rafała Trzaskowskiego, wybieramy przyszłość opartą na stabilności, rozwoju i wartościach demokratycznych. Nie pozwólmy, by o naszej przyszłości decydowali inni. Idźmy na wybory i oddajmy głos na kandydata, który ma wizję nowoczesnej i silnej Polski w sercu Europy.


Rafał Trzaskowski to kandydat, który łączy doświadczenie, wizję i wartości. Jego prezydentura to gwarancja stabilności, rozwoju i umocnienia pozycji Polski w Unii Europejskiej. Wybierając Trzaskowskiego, wybieramy przyszłość, która będzie oparta na dialogu, szacunku i poszanowaniu demokracji.

Niech nasz głos będzie głosem za przyszłością Polski, którą chcemy współtworzyć.

Kaczyński, przeproś Polaków

 


Wybory prezydenckie 2025 roku miały być dla Prawa i Sprawiedliwości szansą na zachowanie ostatniego bastionu władzy. Po serii klęsk, rozczarowań i pęknięć we własnym obozie, można było się spodziewać przemyślanego, odpowiedzialnego kroku. Zamiast tego wyborcy tej partii wobec kandydata, który w ciągu kilku dni zdołał zawstydzić nie tylko elektorat PiS, ale i całą polską scenę polityczną, zostali potraktowani jak osierocone dzieci błąkające się we mgle – zostali porzuceni, upokorzeni i wystawieni na próbę lojalności .

Karol Nawrocki, bo o nim mowa, to kandydat, który w ciągu kilkudziesięciu godzin zdołał skłamać i skompromitować się więcej razy, niż niejeden polityk przez całe życie. Już jego publiczne wypowiedzi, jak ta o projektach ustaw obniżających VAT, które – jak się okazuje – nigdy nie istniały, budzą niepokój. Szybko doszły do tego kompromitujące lapsusy, jak mylenie szczepień przeciwko polio z rzekomym "palio". Ale problem nie kończy się na braku wiedzy czy politycznym bełkocie. Zaczęły wypływać poważniejsze informacje – według najnowszych doniesień Onetu w Grand Hotelu w Sopocie, gdzie – jak wskazują relacje byłych współpracowników – miał pełnić funkcję pośrednika- (alfonsa) między klientami a kobietami do towarzystwa (prostytutkami). Ponadto nie bez znaczenia pozostaje nadal do końca nie wyjaśniona sprawa kawalerki, która de facto została wyłudzona za rzekomą dożywotnią opiekę nad starszym człowiekiem, a który finalnie wylądował w DPS-ie, że nie wspomnę przy całej tej sprawie o podpisywanych aktach notarialnych gdzie Nawroccy byli zarówno kupującymi jaki pełnomocnikami sprzedającego- sprzedali sami sobie cudze mieszkanie. Do tego dochodzą relacje o lichwiarskich pożyczkach udzielanych na 20%.
Jeszcze poważniejsze zarzuty dotyczą jego przeszłości i udziału w tzw. ustawkach, które w świetle przepisów są przestępstwem. Działacze PiS wraz z Prezydentem Dudą bagatelizują te doniesienia mówiąc o młodzieńczych wybrykach. Zauważyć jednak należy, że Nawrocki wówczas był żonaty, posiadał dziecko, był doktorantem i miał etat w IPN- nie bardzo wygląda to na przepychanki nastolatka.
A obraz dopełnia jego zachowanie podczas debat i spotkań: wkładanie do ust snusa na oczach kamer i uczestników, co nie tylko szokuje, ale i świadczy o głębokim uzależnieniu, które w każdym normalnym kraju byłoby powodem wykluczenia z życia publicznego, nie mówiąc już o ubieganiu się o najwyższy urząd w państwie.
Jakby tego było mało, wyszło na jaw, że Nawrocki używając pseudonimu „Tadeusz Batyr” wygłaszał pochlebne komentarze na własny temat, próbując stworzyć fikcyjny obraz powszechnego poparcia i aprobaty.

To nie są działania człowieka, który reprezentuje „drogę prawdy”, jak to z patosem i bezwstydem ogłosiła była marszałek Sejmu Elżbieta "Reasumpcja" Witek. Wypowiadając te słowa, przekroczyła granicę śmieszności, ale też postawiła poważne pytanie, które trzeba dziś głośno zadać: z kogo Prawo i Sprawiedliwość próbuje zrobić idiotów?
Czy z własnych wyborców, z tych 30% społeczeństwa, które przez lata wierzyło, że ich głosy mają jakiekolwiek znaczenie, a liderzy tej partii faktycznie reprezentują ich wartości? Czy może z reszty obywateli – tych 70% – którzy dziś mają wysłuchiwać, że Nawrocki to "prawdomówny kandydat", mimo że każdy dzień jego obecności w przestrzeni publicznej przynosi kolejne kłamstwo, przekręt, kompromitację? A może Witek po prostu robi idiotkę samą z siebie, przekonując się, że można zignorować rzeczywistość i jeszcze raz – jak w 2015 roku – wcisnąć narodowi kit?

Jarosławie Kaczyński – ta decyzja to policzek wymierzony wszystkim Polakom. Zamiast kandydata, który mógłby podjąć walkę o godność i powagę urzędu prezydenta, wystawiłeś człowieka, który kompromituje się szybciej, niż można to zarejestrować. Czas powiedzieć to jasno: skompromitowałeś własny obóz, swoich wyborców i całą wspólnotę narodową.

Kaczyński, przeproś Polaków.

piątek, 16 maja 2025

Wybory: Klucz do Przyszłości – Dlaczego Każdy Głos Ma Znaczenie



 Już w najbliższą niedzielę 18 maja 2025 roku staniemy przed jednym z najważniejszych wyborów w historii III RP. Wybierzemy osobę, która przez kolejne pięć lat powinna stać na straży Konstytucji, a nie ją pomijać i deptać, jak miało to miejsce przez ostatnie 10 lat. To moment próby, kiedy decydujemy, czy Polska ponownie stanie się państwem prawa, szanującym niezależność sądów, wolność mediów i prawa obywatelskie, czy pogrąży się w autorytarnym dryfie i ideologicznej wojnie.

Dlaczego te wybory są tak ważne?

Bo stawką jest przyszłość Polski jako państwa demokratycznego, świeckiego i równościowego. Prezydent ma realny wpływ na kształtowanie przestrzeni publicznej – wetując lub podpisując ustawy, inicjując debaty społeczne, a przede wszystkim będąc symbolem wspólnoty. W czasach rosnącej polaryzacji i kryzysu instytucji publicznych potrzebujemy głowy państwa, która nie ucieknie w tani populizm ani nie będzie realizować partyjnego interesu pod przykrywką „obrony wartości narodowych”.

Kogo mamy do wyboru? Tu paleta jest bardzo szeroka, skupmy się jednak na realnych liderach swoich środowisk:

 Magdalena Biejat – reprezentantka Lewicy, jedna z nielicznych polityczek otwarcie mówiących o konieczności rozdziału Kościoła od państwa, sprawiedliwości społecznej, prawach osób LGBTQ+, tanim mieszkalnictwie i sprawiedliwej transformacji energetycznej. Jej kandydatura to głos rozsądku i empatii w świecie pełnym politycznej hipokryzji.

 Szymon Hołownia – kandydat centrowy, umiarkowany. Proponuje nowy styl polityki, stawia na samorządy, innowacje i pragmatyzm. Choć często stara się lawirować pomiędzy różnymi elektoratami, jego prezydentura byłaby z pewnością bardziej otwarta niż to, co oferują kandydaci radykalnej prawicy.

Rafał Trzaskowski – kandydat Koalicji Obywatelskiej, prezydent Warszawy. Stawia na proeuropejską politykę, modernizację państwa, prawa kobiet, ochronę klimatu i inwestycje w nowoczesną edukację. Jego otwartość na mniejszości i obrona praworządności sprawiają, że jest jednym z głównych kandydatów dla osób o progresywnych poglądach.

Sławomir Mentzen – to kandydat skrajnej prawicy, który wprost odrzuca fundamenty państwa opiekuńczego. Jego wypowiedzi, w których neguje potrzebę wspólnotowych inwestycji, kwestionuje prawa mniejszości czy zapowiada ograniczenie państwowego wsparcia dla słabszych, to nie tylko polityczna ekstrawagancja – to realne zagrożenie dla ludzi, którzy nie mieszczą się w jego wizji „Polski dla silnych i bogatych”. Jego program uderza w kobiety, osoby queer, seniorów i wszystkie osoby zależne od państwa w sytuacjach kryzysowych.

Mentzen nie ukrywa też swojej niechęci do demokracji liberalnej. Gdyby został prezydentem, mógłby stać się symbolem radykalizacji i cofania praw obywatelskich – podobnie jak to miało miejsce na Węgrzech czy w Turcji.

Karol Nawrocki – to z kolei kandydat „twardej ręki” PiS. Człowiek, który nie tyle chce być prezydentem wszystkich Polaków, co raczej ostatnim gwarantem bezkarności układu władzy, który przez lata niszczył niezależność sądów, mediów i instytucji kontrolnych. Nawrocki, jako były szef IPN, nie ukrywa swoich konserwatywnych poglądów i bezrefleksyjnego kultu przeszłości – ale to nie tylko kwestia retoryki.

Jego prezydentura byłaby gwarancją ochrony dla polityków PiS przed odpowiedzialnością za łamanie prawa, korupcję czy nadużycia władzy. To wizja „kolegialnej bezkarności” – prezydent jako tarcza, nie strażnik Konstytucji. Jeśli zależy nam na rozliczeniu tych lat pogardy dla praworządności, Nawrocki nie może wygrać.

Niemniej ważna pozostaje także kwestia braku jego kwalifikacji moralnych na najwyższy urząd w państwie w kontekście domniemanego wyłudzenia mieszkania od osoby w podeszłym wieku, lichwiarskiej pożyczki udzielonej osobie w potrzebie i bliskich relacji z środowiskiem trójmiejskich sutenerów.

Kogo potrzebuje dziś Polska?

Nie potrzebujemy prezydenta, który będzie grał na emocjach i dzielił społeczeństwo hasłami o „wrogach ojczyzny”. Potrzebujemy lidera, który rozumie, że Polska to kraj wielu głosów, wielu historii, wielu tożsamości. Kogoś, kto nie boi się słowa „empatia”, kto nie traktuje praw człowieka jako „ideologii”, kto nie ucieka się do języka nienawiści w imię „tradycji”.

Dlatego kluczowe jest, by wybrać kandydata, który:

  • respektuje prawa mniejszości,

  • broni niezależnych sądów i wolnych mediów,

  • wspiera świeckie państwo,

  • działa na rzecz sprawiedliwości społecznej i równości,

  • ma odwagę rozliczyć nadużycia władzy, a nie je tuszować

Nie bądź bierny- wybierz przyszłość

Wybory to nie casting na „najbardziej medialnego” kandydata. To decyzja o tym, w jakim kraju obudzimy się za kilka lat – czy będzie to kraj otwarty, wolny i bezpieczny, czy kraj zastraszony, zamknięty i pełen cenzury.

Nie pozwólmy, by decydowali za nas ci, którzy najgłośniej krzyczą, lecz nie mają nam nic do zaoferowania poza strachem i wstecznictwem. Głosujmy odpowiedzialnie. Głosujmy z myślą o przyszłości naszych dzieci, o równości i wolności.

Paweł Drygała

piątek, 11 października 2019

Lider dla Zagłębia 2019

Szanowny  czytelniku,   sporo   czasu   minęło   od   ostatniego
mojego wpisu, jednak najbliższe wydarzenia przyczyniły się do mojej mobilizacji. Zaledwie za 2 dni w najbliższą niedzielę 13 października wybierać będziemy posłów i senatorów kolejnej kadencji parlamentu. I chociaż sondaże pokazują jako lidera obecnie rządzącą partię, to jednocześnie pokazują pierwszy raz od 4 lat zwrot w krajowej polityce. Bardzo silnie i jednoznacznie wyłania się jako trzecia (a według niektórych komentatorów może nawet druga) siła polityczna: Lewica, do której zjednoczenia udało się doprowadzić. Komitet wyborczy Sojusz Lewicy Demokratycznej ogólnie znany jako Lewica to komitet, który w przeciwieństwie do wiecznie skłóconej prawicy, pokazuje zgodę i gwarantuje kres toczącej się od ponad dziesięciu lat POPiS-owskiej walki. A dzięki porozumieniu trzech lewicowych partii, realny zwrot i powrót do lewicowej tożsamości i ideałów, nadwyrężonych niestety w czasie budowy gospodarki rynkowej i przemian demokratycznych.
Dlatego też zwracam się do wszystkich Polaków o poparcie dla kandydatów Lewicy. Mieszkańców Sosnowca i całego Zagłębia natomiast proszę o poparcie dla młodego, zaangażowanego ale i doświadczonego samorządowca Wojciecha  Nitwinko.  Wojtek  Nitwinko  to   najpopularniejszy   Sosnowiecki   radny
i działacz społeczny. Swoją markę zbudował ciężką pracą i osiągniętymi rezultatami co przełożyło się na największe poparcie wśród wszystkich kandydatów zarówno w wyborach w 2014 roku kiedy uzyskał blisko 1500 głosów, jak i w 2018 z wynikiem blisko 3000 głosów (lepszy wynik uzyskał jedynie urzędujący prezydent).
Dzięki jego aktywności w poprzednich kadencjach Rady Miasta doprowadził do realizacji wielu inwestycji na terenie gminy, w tym remonty chodników, budowa miejsc parkingowych, regulacja ruchu dla pieszych. Ale najistotniejszym jest fakt dostrzeżenia przez mieszkańców Pogoni i Milowic (to okręg wyborczy w którym kandydował do Rady Miasta Sosnowca) jego bezgranicznego zaangażowania co przełożyło się w udzielonym, ogromnym mandacie zaufania.
Na zakończenie pragnę dodać, że nasze miasto Sosnowiec- stolica Zagłębia, w zasadzie od kilku kadencji nie posiada godnego reprezentanta w Polskim Parlamencie (pomijam tutaj bonzów obecnej władzy, którzy w walce z obecnym prezydentem miasta chętnie pogrzebali by Sosnowiec), a sprawy naszego miasta rzekomo reprezentowane są przez posłów z Będzina czy Jaworzna
Dlatego już w niedzielę powiedzmy STOP PiS-owskiej monowładzy i wspólnie wybierzmy godnego, pracowitego i sprawdzonego reprezentanta Sosnowca w przyszłym parlamencie- wybierzmy Wojciecha Nitwinko z listy Lewicy. Miejsce numer 4- chłopak z Sosnowca.



Lider dla Sosnowca, Nitwinko dla Zagłębia.

Znalezione obrazy dla zapytania joanna sekułaNie należy jednak zapominać, że oprócz Sejmu wybierać będziemy także reprezentantów wyższej izby parlamentu. Tutaj pośród dwóch kandydatur   chciałbym  zaproponować  poparcie
w ramach paktu senackiego dla kandydatki Joanny Sekuły- kobiety silnej, która godnie reprezentować będzie nasze miasto, i potrafiła będzie powiedzieć dość dalszej degradacji naszego kraju przez obecnie rządzących.
  

Paweł Drygała

piątek, 19 października 2018

Sosnowiec wybiera

Mijają ostatnie godziny czy raczej minuty bardzo
aktywnej, miesięcznej kampanii wyborczej w naszym mieście. I chociaż kampania należała do raczej spokojnych i kulturalnych, to jednak w obliczu niezliczonych ulotek, plakatów i banerów oraz walki "na górze" dwóch największych partii w kraju, powodować mogła zmęczenie pośród Sosnowiczan.
Zbliżająca się cisza wyborcza jest czasem na refleksje i podjęcie ostatecznego wyboru w nadchodzącą niedzielę.
Trwająca od ostatnich wyborów parlamentarnych wojna polsko-polska, szczucie jedni na drugich, dożynanie watah, strząsanie szarańczy dają nieodparte wrażenie, że nasza ojczyzna skazana jest na skłócone społeczeństwo i władzę prawicowo- prawicową (liberalną czy konserwatywną ale prawicową). Jest jednak dla Sosnowca alternatywa i szansa na pokazanie reszcie kraju przykładu, że można rozsądniej.
Sosnowiec nie musi być skazany na ogólnokrajową hegemonię prawicy. Taką możliwość daje komitet Sojuszu Lewicy Demokratycznej Lewica Razem i jego lider oraz kandydat na Prezydenta Miasta Tomasz Niedziela.
Ale jedyny lewicowy komitet to nie tylko opcja na wyrwanie naszego miasta z objęć tej całej prawicowej burzy Platformy i PiS-u.
Choć wynik wyborów, jeszcze kilka miesięcy temu był pozornie przesądzony, dziś obserwujemy że mieszkańcy nie podzielają wizji obecnego włodarza, a realizacja niedochodowej inwestycji, jak powiedział sam Prezydent we wczorajszej debacie, nie jest według mieszkańców najważniejszym celem w wyludniającym się Mieście.
Chociaż flagowa inwestycja (budowa wielkiego centrum sportowego, stadionu na górce środulskiej) nie jest na dziś ostatecznie wyceniona, to szacunki ekspertów określają ją na ponad 420 milionów złotych, jakimi obciążone zostało by miasto na wiele lat.
Program lewicy proponuje znacznie tańsze rozwiązanie obejmujące renowację czy raczej przebudowę obecnego Stadionu Ludowego gdzie koszty określane są na 100 milionów. Według obecnego Prezydenta koszty te są zaniżone gdyż samo przygotowanie gruntu (utwardzenie, palowanie) miało by wynieść 40 milionów złotych. Uwzględniając jednak nawet takie koszty, inwestycja nadal stanowi zaledwie jedną trzecią nakładów jakie pociągnęła by budowa całkowicie nowego obiektu.To także zmniejszenie znaczenia obecnych obiektów sportowych, rozsianych po całym mieście, które pozwalają na angażowanie w życie sportowe wszystkich dzielnic Sosnowca. Ponadto budowa nowego centrum sportowego, przyczyniła by się do konieczności utrzymania nie jednego a dwóch niedochodowych obiektów. Temu sprzeciwia się kandydat lewicy.
Remont historycznego już Stadionu Ludowego to jednak nie jedyna propozycja w programie Tomasza Niedzieli, który obejmuje szereg innych rozwiązań dla naszego miasta. Sosnowiec staje się miastem starzejącym. I tutaj kandydat lewicy proponuje działania mające na celu godne warunki dla naszych seniorów. Oprócz rozwiązań dotyczących poprawy warunków spędzania wolnego czasu,
zawiera propozycje wsparcia obecnych oraz budowy nowych Domów Pomocy Społecznej (tzw. DPS-ów). Obecnie uzyskanie profesjonalnej pomocy obwarowane jest śmiercią ponad setki mieszkańców miasta- tyle bowiem wynosi kolejka aby uzyskać miejsce w DPS.
Ale problemy seniorów to nie jedyna bolączka Sosnowca.Także wyludnianie się miasta sprawia, że przestajemy być miastem rozwijającym się. To w bieżącej kadencji władz miasta Sosnowiec został zdetronizowany z ponad 200 tysięcznej metropolii, a liczba mieszkańców na koniec 2017 roku szacowana była na zaledwie 192 000 osób. Także liczba zgonów jest większa względem narodzin o około 1000 rocznie. Sosnowiecka lewica pokazuje jednak rozwiązania na zmianę tej tendencji. W programie Tomasza Niedzieli jest propozycja zachęcająca do wyboru naszego miasta jako atrakcyjnego ekonomicznie dla osiedlania się. To między innymi sprzedaż gruntów miejskich pod zabudowę jednorodzinną za 20 % wartości. Warunkiem dla takiej bonifikaty miały by być wybudowanie domu oraz zakaz sprzedaży nabytej nieruchomości przez kolejne 10 lat. Inną propozycją jest wsparcie młodych rodzin poprzez dotowanie pobytu dzieci w przedszkolach do 10 godzin (obecnie bezpłatnych jest zaledwie 5 godzin), a także budowa nowych miejskich żłobków i przedszkoli.
Całość tych propozycji kandydata na Prezydenta Miasta Tomasza Niedzieli i komitetu SLD Lewica Razem kierowanych do wszystkich grup wiekowych naszego miasta oraz wiele innych, których nie sposób wymienić w tym jednym wpisie, to kompleksowa propozycja rozwoju Sosnowca na wiele lat, umożliwiająca jego powrót to czołówki Polskich metropolii.
Drogi mieszkańcu, wykorzystajmy ten czas ciszy wyborczej na przemyślenie dalszych losów naszej małej ojczyzny. Czy chcemy rozwijającego się i przyjaznego dla jego mieszkańców miasta, czy jednak wystarczą nam tylko nowe chodniki, ścieżki rowerowe i ogromny obiekt sportowy, który spłacać będziemy przez wiele, wiele lat.

Można rozsądniej

Paweł Drygała

czwartek, 18 października 2018

Debata Prezydencka w Sosnowcu.

Trzy dni przed wyborami samorządowymi
mieszkańcy Sosnowca mieli dziś okazję spotkać się z kandydatami na Prezydenta Miasta w pierwszej i jedynej debacie prezydenckiej.
Gotowość i uczestnictwo potwierdzili wszyscy kandydaci i w ich obecności debata się rozpoczęła.
Niestety już pierwsze minuty panelu dyskusyjnego przeznaczonego na zaprezentowanie się kandydatów z ich wizją przyszłości miasta przyniosły nietypową niespodziankę. Kandydatka PiS przemawiająca jako druga, po przedstawieniu się wygłosiła jedynie oświadczenie, czy raczej tyradę o agresji i atakach- głównie na kandydata tej partii w Dąbrowie Górniczej, ale także na kandydatów PiS w ogóle. Po czym zadeklarowała niechęć do takiego sposobu prowadzenia kampanii i złożyła rezygnację z dalszego uczestnictwa w Sosnowieckiej debacie. Smutne to wydarzenie głównie dla samej kandydatki, która w ten oto sposób pozbawiła się możliwości przedstawienia swojego programu i wizji miasta. Pozostaje jedynie puenta- kto sieje wiatr, ten zbiera burzę.
Wracając jednak do samej debaty już od początku jej trwania zauważyć można było wybijających się dwóch kandydatów, będących jednocześnie liderami obecnych wyborów: Tomasza Niedzielę i Arkadiusza Chęcińskiego.Obydwu kandydatom nie można było odmówić świetnego przygotowania i doskonałej wiedzy w problemach miasta. Obydwaj kandydaci także sprawnie potrafili przedstawić sposoby rozwiązania dotykających Sosnowiec bolączek. Nie należy tutaj pomijać merytorycznych wypowiedzi trzeciego kandydata Karola Winiarskiego, który jednak w swych wystąpieniach sprawiał wrażenie znudzonego i zmęczonego co świetnie przekładał także na uczestniczącą widownię. Pozostali uczestnicy debaty, Pani poseł Barbara Chrobak z perspektywy Warszawy najwyraźniej straciła kontakt i choćby elementarną wiedzę na temat problemów Sosnowca, przynajmniej jak dla kandydatki do urzędu prezydenta miasta, zaś Aleksander Kalański w swych wypowiedziach sprawiał wrażenie nieco zagubionego, błądzącego. Oboje jednak nie prezentowali przygotowania jak dwaj liderzy dzisiejszego spotkania.
Wystąpienia natomiast dwóch głównych oponentów Tomasza Niedzieli i Arkadiusza Chęcińskiego pełne były konkretów i szczegółowych danych dzięki którym obserwujący debatę mogli poznać realne propozycje dla miasta.
Nie może jednocześnie umknąć pozytywna atmosfera jak panowała w czasie całej debaty, tak różna od atmosfery z przed czterech lat, która pełna była gwizdów, buczenia i niewybrednych komentarzy części uczestników utożsamiających się z komitetem Niezależnych (głównie pod adresem ówcześnie urzędującego prezydenta). Tutaj jednak, pomimo wzorowej publiczności, zauważalne były emocje zdenerwowania czy obaw jakie towarzyszyły obecnemu prezydentowi, który wielokrotnie atakował kandydata lewicy, a przykrywane próbami żartowania. Sam Tomasz Niedziela jednak nie dał się sprowokować a całość jego wystąpień określić można jako wyważone i konkretne a czasem dowcipne bez jednak niepotrzebnych zaczepek pozostałych kandydatów. Jedyna riposta, wyrażona na zakończenie wobec głównego adwersarza, odnosiła się do bezbłędnie podanej ceny jednorazowego biletu komunikacji miejskiej, sugerując jednocześnie że brak takiej wiedzy był by w złym tonie członka KZK GOP z około trzydziestotysięcznym rocznym wynagrodzeniem.
Nawet głosy słyszalne pośród sztabowców komitetu prezydenta podkreślały dobre przygotowanie, zachowany spokój oraz akceptację kandydata SLD.
Zróżnicowanie poszczególnych paneli dyskusji, oraz przygotowanie, a także widoczne emocje bądź opanowanie poszczególnych kandydatów oraz kultura wypowiedzi pozwoliła jednoznacznie na wyłonienie dwóch liderów dzisiejszego spotkania z wyraźną przewagą dla kandydata komitetu SLD Lewica Razem Tomasza Niedzieli.
Na zakończenie pozostaje wiara i przekonanie, że sami mieszkańcy zdecydują o powrocie Sosnowca do historycznych korzeni i poprą zwycięzcę dzisiejszej debaty.

Paweł Drygała

piątek, 12 października 2018

Kandydatka PiS szantażuje Sosnowiec

Dwa dni temu kandydatka Prawa i Sprawiedliwości
na prezydenta miasta Sosnowca- Grażyna Welon złożyła oświadczenie dotyczące swojego kandydowania na oficjalnym profilu Facebooka. I pozornie nie było by w tym nic dziwnego, to przecież norma przynajmniej od kilku kadencji, że kandydaci na prezydenta czy radnych prześcigają się w możliwości dotarcia do jak najszerszego grona odbiorców właśnie za pośrednictwem serwisów społecznościowych.
Oprócz klasycznego przedstawienia się, kandydatka dokonała oceny obecnej sytuacji miasta: "...widać gołym okiem, że Sosnowiec się nie rozwija. Przeżywa kryzys. Stagnacja dotyka wszystkich najważniejszych spraw w mieście". O ile nie wypada mi się nie zgodzić ze stwierdzeniami dotyczącymi kryzysu i stagnacji- niskie zarobki, bezrobocie to bolączki mieszkańców Sosnowca.To także za kadencji obecnego prezydenta Arkadiusza Chęcińskiego Sosnowiec został zdetronizowany z miasta dwustutysięcznego co odbiło się także na zmniejszeniu liczby radnych o 3 miejsca z 28 do 25. O tyle absurdalnym wydaje się stwierdzenie o braku rozwoju- tylko całkowity ignorant nie zauważa zmian w infrastrukturze miasta (nowe chodniki, ścieżki rowerowe, nawierzchnie jezdni, kanalizacja itp.), jakie zrealizowane były w ostatnich latach a planowane jeszcze w poprzedniej kadencji władz Sosnowca.
Moją uwagę jednak przykuły słowa dotyczące pozyskiwania środków z budżetu Państwa przez samorządy. Według Pani Welon: "Blokowane są i nie wykorzystane wszystkie programy rządowe dla samorządów. Władze miasta wolą brać kredyty i obciążać nimi mieszkańców niż współpracować z rządem Prawa i Sprawiedliwości. Najwyższy czas na DOBRĄ ZMIANĘ dla Sosnowca.".
Jak należy rozumieć takie słowa?
Myślę że mieszkańcy Sosnowca nie mają wątpliwości, Pani Grażyna Welon- kandydatka na prezydenta miasta, jasno dała do zrozumienia: albo mnie wybierzecie, albo moi koledzy z Warszawy pozbawią Sosnowiec jakiegokolwiek wsparcia z budżetu. Kandydatka PiS publicznie ujawniła plan zawłaszczania Polski przez jej partię- jak nie prośbą to groźbą. Zrobiła zresztą to samo co inny kandydat PiS- Patryk Jaki, próbując szantażować Warszawiaków pozbawieniem stolicy środków na mosty czy metro.
Czy Sosnowiczanie dadzą się zastraszyć kandydatce PiS, czy uwierzą jednak że można rozsądniej.
Pozostaję w przekonaniu, sięgając do przedwojennej historii Sosnowca i sprzeciwu pracujących tu robotników przed uciskiem, że i tym razem mieszkańcy miasta nie ugną się pod szantażem Prawa i Sprawiedliwości i Pani Grażyny Welon.
Foto: Facebook (z materiału wyborczego kandydatki)

Paweł Drygała

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

1 Maja w Sosnowcu

I znów, jak co roku, już jutro
obchodzić będziemy Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy- Święto 1 Maja. Także Sosnowiec przygotowuje się do obchodów tego już historycznego święta. Tegoroczne obchody odbędą się na nowo obowiązujących przepisach to jest jako impreza cykliczna. Co to oznacza, a mianowicie to, że impreza taka ma prymat przed innymi ewentualnymi imprezami, których organizatorzy chcieli by je urządzić przecinając trasę przemarszu lub zakłócić jej przebieg. Ponadto gwarantują stosowne zabezpieczenie przed innymi kontrmanifestacjami.
Organizatorami tegorocznych obchodów, tradycyjnie są Sosnowieckie organizacje lewicowe: Sojusz Lewicy Demokratycznej, Federacja Młodych Socjaldemokratów oraz Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Zauważyć można, co charakterystyczne, brak partii Razem, która jak zwykle jest osobno- osobno od obywatela.
Jednak to nie na organizatorach chciałem się skupić, ale na wielkim nieobecnym czyli Sosnowieckich władzach. To już czwarty rok z rzędu Sosnowieckie władze pokażą mieszkańcom miasta środkowy palec. Nie jest tajemnicą, że Prezydent Miasta Arkadiusz Chęciński związany jest z Platformą Obywatelską a uczestnictwo w obchodach święta kojarzonego z lewicą nie jest mu na rękę. Jednak oprócz posiadania legitymacji partyjnej jest przede wszystkim urzędującym Prezydentem Miasta, a jego obowiązkiem jest właściwa postawa i uczestnictwo w obchodach świąt państwowych oraz szacunek i pamięć dla historii Sosnowieckiej ziemi, nie bez powodu nazywanej Czerwonym Zagłębiem.
Co istotne, nazwa ta nie pochodzi z okresu PRL czy od rodzinnych stron Edwarda Gierka- I sekretarza KC PZPR, ale historię swoją bierze z okresu przed II wojną światową, gdzie najwyższą ofiarę ponieśli strajkujący robotnicy w Hucie Katarzyna. Ignorancja władz w obchodach tego, należy podkreślić, międzynarodowego święta to nic innego jak deptanie pamięci poległych, sosnowieckich robotników, deptanie pamięci naszych dziadków...
Mojej uwadze jednak nie może umknąć inne wydarzenie Sosnowieckiego samorządu, mianowicie "Piknik Europejski" organizowany przez sosnowieckich włodarzy. Zabawna jest postawa Sosnowieckiego samorządu zważywszy na jakże nieokrągłą 14 rocznicę tego wydarzenia oraz organizację przedmiotowych obchodów po raz pierwszy akurat w roku wyborczym, ignorując rocznice w poprzednich latach kadencji. Te działania przypominają trochę zachowania PiS, gdzie jednych bohaterów zastępuje się innymi- swoimi, a ważne rocznice- miesięcznicami czy innymi smoleńskimi obchodami.

Paweł Drygała

środa, 25 kwietnia 2018

PiS- owski skok na kasę czyli jak PiS rżnie polaków na pieniądze


Beata Szydło tak zwana była już Prezes Rady Ministrów postanowiła nagrodzić swoich ministrów oraz siebie nagrodami za 2017 rok. Wyasygnowana kwota na owe nagrody z twojej i mojej kieszeni szanowny czytelniku opiewa na sumę około 1 500 000 zł. Biorąc pod uwagę średnie wynagrodzenie netto (na rękę) na koniec 2017 roku tj. 3 530 zł. to kwotę taką jesteśmy w stanie zarobić po przepracowaniu, bagatela ponad 35 lat.
Oczywiście na całą sprawę można spojrzeć z innej perspektywy. Dla 38 milionowego narodu wychodzi niespełna 4 grosze od każdego obywatela, który „zrzucił się” na przedmiotowe nagrody. Jednak czy moralnym jest by garstka wątpliwych marionetek otrzymała, oprócz oczywiście zwykłego wynagrodzenia, jednorazową nagrodę na sumę często nie do wyobrażenia dla zwykłego Kowalskiego? Sumę która musi zapewnić niejednokrotnie byt całej rodziny przez połowę życia (35 lat)? Wątpliwości wzbudza także kwestia uzasadnienia przedmiotowych nagród.
Według Beaty Szydło „te nagrody im się po prostu należały” (mówiła o ministrach i o samej sobie). Nasuwa się więc pytanie: a niby za co??? Nagrody? Dla rządu który się dymisjonuje i znacząco wymienia? To co powinni otrzymać w przypadku faktycznych sukcesów?
Moralny opór z jakim spotkał się PiS wśród polaków wywołał w końcu reakcję przed strachem odpływu elektoratu,Führer” wydał rozkazy- każdy minister, który otrzymał nagrodę ma ją przekazać na cele charytatywne, konkretnie Caritas, w innym przypadku nie ma co liczyć na miejsce na liście wyborczej.
Niby fajnie i uczciwie- pieniądze dla potrzebujących zawsze się przydadzą. Wódz i jednocześnie pasterz zabezpieczył jednak byt swoim cielętom, wskazując cel darowizny. Jak się bowiem okazuje bowiem darowizny na cel kościelnej działalności charytatywno- opiekuńczej wyłączone są z podstawy opodatkowania darczyńców podatkiem dochodowym. Podstawą prawną dla takich darowizn jest m. in. art. 55 ust. 7 ustawy z 17 maja 1989 r. o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej.
Tak więc drogi czytelniku musisz mieć świadomość że politycy PiS okradną cię dwa razy:
Pierwszy raz na początku 2018 roku kiedy to otrzymali swoje nagrody. I chociaż zostaną one przekazane na Caritas to czy jest to zgodne z moją wolą? Czy zgadzam się na wspieranie organizacji religijnej z moich pieniędzy?
I drugi raz kiedy to w II kwartale przyszłego roku dostaną zwrot podatku w wysokości przydzielonej nagrody, wypłacany przecież z budżetu państwa na który Ty i Ja się przecież składamy.
Poniżej zamieszczam listę „nagrodzonych” ministrów wraz z przydzielonymi kwotami:
  1. Gliński Piotr 72 100 zł
  2. Gowin Jarosław 65 100 zł
  3. Morawiecki Mateusz 75 100 zł
  4. Adamczyk Andrzej 70 100 zł
  5. Bańka Witold 72 100 zł
  6. Błaszczak Mariusz 82 100 zł
  7. Grabarczyk Marek 65 100 zł
  8. Jurgiel Krzysztof 65 100 zł
  9. Kamiński Mariusz 65 100 zł
  10. Kempa Beata 65 100 zł
  11. Kowalczyk Henryk 65 100 zł
  12. Macierewicz Antoni 70 100 zł
  13. Radziwiłł Konstanty 65 100 zł
  14. Rafalska Elżbieta 70 100 zł
  15. Streżyńska Anna 72 100 zł
  16. Szyszko Jan 70 100 zł
  17. Tchórzewski Krzysztof 70 100 zł
  18. Waszczykowski Witold 72 100 zł
  19. Witek Elżbieta 65 100 zł
  20. Zalewska Anna 75 100 zł
  21. Ziobro Zbigniew 72 100 zł

    Paweł Drygała

niedziela, 25 marca 2018

Biała fala barbarzyństawa w Poznaniu

W sobotę 24 marca bieżącego roku
przez Poznań przelała się fala białego szaleństwa i barbarzyństwa. Tak zwane ruchy pro-life zorganizowały marsz którego celem jest doprowadzenie zmian obecnego prawa, polegających na obowiązkowym rodzeniu przez kobiety będące w ciąży w każdym przypadku w tym noszące embriony całkowicie uszkodzone, zdeformowane i niezdolne do samoistnej egzystencji. Innym aspektem jest także zmuszanie ofiar gwałtów do rodzenia dzieci swoich oprawców. Wróćmy jednak do kwestii aborcji z przyczyn eugenicznych, czyli aborcji ze względu na określone wady płodu. Obecnie obowiązujące przepisy dopuszczają przeprowadzenie aborcji w majestacie prawa ciąż posiadających nieuleczalne i nieodwracalne wady i uszkodzenia płodu. Przepisy te utworzone kilkanaście lat temu w drodze tak zwanego kompromisu dobrze spełniały swoją funkcję pozwalając na zapewnienie poczucia zadość uczynienia zarówno przeciwników jak i zwolenników aborcji. Kompromisy mają też to do siebie, że zarówno jedna jak i druga strona decyduje się na pewne ustępstwa by jednak uzyskać choć część swoich postulatów. Tutaj równowaga ta, choć nazywana kompromisem była jednak zachwiana na korzyść przeciwników aborcji (przepisy Polskie należą mimo wszystko do najbardziej restrykcyjnych w państwach UE). Rozsądek zwolenników liberalizacji przepisów objawiający się poprzez rezygnację z działań na rzecz złagodzenia przepisów pozwalał jednak na pozostawanie status quo.
Ruchy pro-life, zachęcone postawą faszystowskich władz zdecydowały się jednak na złamanie zasady „nie ruszaj g.... bo zacznie śmierdzieć” i postanowiły rozpętać światopoglądową wojnę Polsko- Polską. Z żalem zauważyłem że w tą prawicowo- katolicką nagonkę dał się także wkręcić Grzegorz Jankowski prowadzący program „Dobry wieczór Polsko” w telewizji Polsat News, zadając idiotyczne pytanie podczas goszczenia przedstawicielki ruchu pro-life oraz SLD: co sprawia że po 3 miesiącu zarodek nagle staje się człowiekiem? (ten etap ciąży stanowić miał by granicę dla swobodnego przeprowadzenia aborcji) próbując tym pytaniem zdyskredytować zwolenniczkę liberalizacji przepisów. To pytanie z pogranicza biologi/ medycyny i etyki jest tak samo zasadne jak to co sprawia że niewinne dziecko, nieświadome otaczającego świata, bez prawa o samostanowieniu z dnia na dzień po ukończeniu 18 roku życia staje się pełnoprawnym członkiem społeczeństwa z prawami wyborczymi, możliwością podejmowania czynności prawnych, zaciągania zobowiązań i zawierania umów oraz uzyskujący z dnia na dzień prawo do zakupu alkoholu i mówiąc kolokwialnie uchlania się? Formułowane w programie kolejne komentarze oraz tło w studio z uśmiechniętymi buziami dzieci utwierdzały mnie w przekonaniu o łamaniu zasady dziennikarskiej obiektywności.
Tak właśnie skonstruowany jest system prawny, że pewne granice muszą zostać sztywno określone i tak jak z dnia na dzień zbitek kilku tysięcy komórek nie staje się w pełni wykształconą mikro-kopią dorosłego człowieka tak i osiemnastolatek z dnia na dzień nie staje się z różowego bobasa człowiekiem w średnim wieku z bagażem 15 lat dorosłych doświadczeń.
Wracając jednak do tematu, jak inaczej nazwać jeśli nie barbarzyństwem przymusowe utrzymywanie ciąży i rodzenie istot, których nie można nazwać dziećmi a jedynie genetycznymi wybrykami, błędami natury, niepotrafiących samoistnie przetrwać dłużej jak kilka czy kilkanaście minut poza organizmem matki o ile przyjdą na świat żywe.
Jak inaczej nazwać jeśli nie barbarzyństwem, zmuszanie do narodzin istoty pozbawionych podstawowych organów niezbędnych do życia, które jednak czują i konają ze względy na swoje wady w niewyobrażalnych cierpieniach? I na zakończenie czym innym jest jeśli nie barbarzyństwem zmuszanie kobiety do świadomego noszenia pod sercem zdeformowanego tworu a po narodzeniu patrzenie na konwulsyjne umieranie tego „dziecka” które na świat wydała?
Pozostaje mi dodać, że sam jestem ojcem a radości jaką dają mi dzieci (nawet kiedy cierpliwość dobiega granic) nie jestem w stanie z niczym porównać, jednak czy wolno mi decydować o prawie do czyichś wyborów. Prawo do pewnych działań to nie obowiązek.
A ciebie, drogi czytelniku, pozostawiam z powyższymi pytaniami prawem do własnych wniosków, bez narzucania swojej woli, w przeciwieństwie do działaczy pro-life.

Paweł Drygała

czwartek, 8 marca 2018

Kobiece święto

8-go marca 2018 roku obchodzić
będziemy 108 rocznicę Dnia Kobiet- święta wszystkich Pań.
Dlatego też pozwolę sobie na przytoczenie swoich własnych słów sprzed kilku lat, które jednak w żadnym stopniu nie straciły na aktualności.
Dziś często słychać głosy w kontekście tego święta, że to relikt PRL, że dziś kobiety nie potrzebują święta a raczej partnerskiego traktowania.
Historia tego święta jednak odwołuje się głównie do szacunku dla ofiar walki o równouprawnienie kobiet oraz ich upamiętnienia. Dziś święto tak krytykowane przez feministki, przewrotnie służy głównie podkreśleniu roli kobiet we współczesnym społeczeństwie, a symboliczny kwiat ma podkreślić szacunek dla delikatności, wrażliwości i subtelności, cech które Panie skutecznie wprowadzają w nasze życie.
Partnerstwo między kobietami i mężczyznami to skutek ogromnej walki o równość, jaką kobiety toczyły od setek lat i ta wytrwałość, która dziś istotnie wzbogaca męski świat, zasługuje na największy szacunek i upamiętnienie, a w dniu 8 marca owy szacunek jest wyrażany.

Dlatego też przyjmijcie drogie Panie od nas- mężczyzn, w tym szczególnym dniu, gest symbolizujący pamięć waszego święta.
A wy Panowie, nie zapomnijcie w czwartek 8 marca o swoich partnerkach, matkach, siostrach, koleżankach i wyraźcie szczerą sympatię dla ich roli w waszym życiu.

Więc drogie Panie z okazji waszego święta pragnę złożyć wam najserdeczniejsze życzenia, życzę Wam dużo zdrowia, wszelkiej pomyślności, spełnienia marzeń i wiele radości.

Paweł Drygała

środa, 7 marca 2018

Komisjo Etyki Poselskiej- gdzie jesteś???

Od kilku miesięcy nie ma bez mała
dnia (a ostatnio wczoraj) żebyśmy nie byli świadkami ekscesów tak zwanej "posłanki" Krystyny Pawłowicz. Delikatnie mówiąc ekspresja jej wypowiedzi, a mówiąc językiem samej Pani "poseł" bezczelna buta i chamstwo rodem z rynsztoka dziewiętnastowiecznego slamsu, przerasta moje najśmielsze wyobrażenie o pogardzie dla norm społecznych, dobrego wychowania i drugiego człowieka. Ta wiejska baba- tak baba, na miano kobiety trzeba zasłużyć zachowaniem, godnością, szacunkiem dla siebie jak i drugiego człowieka i tą subtelną delikatnością charakteryzującą kobiety a przypominającą matczyne ciepło i opiekę, miłość partnerki i bezkrytyczne zapatrzenie naszych córeczek, nie jest godna do reprezentowania nas, Polaków (chyba że może są osoby, które utożsamiają się z wyżej wymienioną oraz ze sposobem prowadzenia "dialogu" czy raczej monologu soczyście opatrzonego inwektywami wobec adwersarza- ja się nie utożsamiam). Patrząc na agresywne zachowania więcej subtelnej delikatności upatruje w widłach do przerzucania ... no sami wiecie czego.
Dlatego też zadaję pytanie: GDZIE JEST KOMISJA ETYKI POSELSKIEJ? Kiedy władze sejmu podejmą skuteczne działania dla przywrócenia godności parlamentu. Co ze stosowaniem kar finansowych? Być może trwałe pozbawienie dochodów z państwowej kasy przyniosło by wymierny skutek. A może członkowie komisji obawiają się publicznie wypowiedzianych epitetów na swój temat przez wątpliwą bohaterkę mojego wpisu, po zastosowaniu ewentualnych kar?
Niegdysiejszy wicepremier Andrzej Lepper grzmiał z trybuny sejmowej o końcu Wersalu w tej izbie parlamentu. Ekscesy Samoobrony jednak wywołują dziś raczej pobłażliwy uśmiech na twarzy. Zachowania obecne natomiast, którym miejsca ustępowały by nawet świnie w chlewie, niestety nie wywołują uśmiechu a raczej przykre zażenowanie, wstyd i żal.
Dlatego też Pani Poseł Krystyno Pawłowicz- Zwalniam Panią, i podaję przyczynę: Pozaparlamentarne i nieetyczne zachowanie to jest bezprawne łamanie przysięgi poselskiej  obligującej do rzetelnego i sumiennego wykonywania obowiązków wobec Narodu- czyli godnej jego reprezentacji oraz szacunku dla jego obywateli.
Foto: www.pudelek.pl

Paweł Drygała

piątek, 2 marca 2018

O co chodzi tym Żydom- zmiany w ustawie o IPN

Od kilku, kilkunastu dni przysłuchuje
się informacjom dotyczącym konfliktu pomiędzy Polską i Izraelem oraz związkami żydowskimi w USA, jaki narósł wokół zmian przepisów dotyczących Instytutu Pamięci Narodowej. Pierwsza myśl jaka nasunęła mi się w aspekcie nowych tworów prawnych uchwalanych przez obecnie rządzących to cytat z Wojciecha Młynarskiego: Co by tu jeszcze spieprzyć, Panowie? Co by tu jeszcze? Z takim też przekonaniem o kolejnym bublu prawnym zacząłem analizować całą sprawę.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu trudno mi było znaleźć w tak krytykowanym artykule 55a ustawy o IPN jakieś niejasności, próby zakłamywania historii bądź unikania odpowiedzialności za niechlubne wydarzenia.
Nie próbuję tutaj w żadnym stopniu bronić PiS-owskich ustaw, a jako osoba o poglądach lewicowych skory jestem raczej do krytyki obecnego obozu rządzącego (co potwierdzają moje wcześniejsze wpisy). Nie mogę jednak bezrozumnie (w przeciwieństwie do obecnej władzy), krytykować dla zasady i ze zwykłej niechęci. Przechodząc jednak do meritum spójrzmy na wzbudzający kontrowersje czy raczej niezrozumienie naszych żydowskich partnerów artykuł wspomnianej ustawy:
Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni, podlega karze grzywny lub karze pozbawienia wolności do lat 3. Wyrok jest podawany do publicznej wiadomości. Przepis ten stosuje się do obywateli polskich i do cudzoziemców.
Nie jestem biegłym w dziedzinie znajomości prawa, ale pamiętam, że czytania przepisów prawa ze zrozumieniem uczą na pierwszym roku studiów w ramach wstępu do prawoznawstwa. Każdy też student kierunków prawniczych czy administracyjnych po przeczytaniu zaledwie pierwszego akapitu jednoznacznie stwierdzi że mowa tu (mówiąc językiem powszechnym) o przypisywaniu całej Polsce zbrodni Niemieckich czyli innymi słowy o pomawianiu. Ponadto mowa tu o przypisywaniu zbrodni wbrew faktom.W obowiązującym systemie prawnym uznaje się osobę za niewinną do czasu udowodnienia jej winy. Tak więc to na Państwie Polskim spoczywa ciężar dowiedzenia, że głoszone informacje nie mają odzwierciedlenia w faktach historycznych. Nie ma tu także najmniejszej wzmianki o karaniu za mówienie o indywidualnych zbrodniach przysłowiowego Kowalskiego. Biorąc pod uwagę omówioną treść artykułu 55a ustawy o IPN nijak nie potrafię znaleźć zrozumienia dla postawy Izraela.
Patrząc na cały ten szum mam nieodparte wrażenie, że górę bierze narodowy szowinizm oraz strach przed odebraniem palmy pierwszeństwa jako największej ofiary III Rzeszy. A szkoda, bo sądziłem że to właśnie w Izraelu znajdziemy największego sojusznika w odkłamywaniu historii. Izrael jednak w swoim zaślepieniu przed obawą pomniejszenia krzywd, próbuje odbierać nam prawa do obrony przed kłamstwami.
Tak jak Izrael tak i Polska ma prawo walczyć o prawdę historyczną i zwalczać kłamstwa pomniejszające odpowiedzialność prawdziwych niemieckich zbrodniarzy. Podobnie jak Żydzi również Polacy należą do największych ofiar II Wojny Światowej. Według obliczeń zginęło w czasie wojny (w tym w holokauście) około 6 000 000 polaków,
to o 200 000 więcej niż żydów, których liczba szacowana jest na około 5 800 000. Procentowo stanowiło to około 17,1 % populacji Polski co daje nam drugą pozycję po żydach w rachunku poniesionych strat ludzkich. Zauważyć należy także, że tylko na ziemiach polskich groziła śmierć za jakąkolwiek pomoc żydom a mimo to najwięcej drzewek nasadzonych przez "Sprawiedliwych wśród narodów świata" należy do polaków. Mówienie o Polskich obozach w sytuacji gdzie połowa Francji wraz z rządem Vichy kolaborowała z III Rzeszą, przypisywanie nam holokaustu w sytuacji gdzie państwa byłej Jugosławii, Ukraina, Rumunia, Dania, Norwegia, Holandia oraz inne kraje europejskie tworzyły oddziały Waffen SS jest ogromnym, dziejowym nadużyciem. Każda historia ma swoje jasne i ciemne strony, jednak jednostkowe przypadki zabójstw, szmalcownictwo a nawet przypadki lokalnych pogromów (Jedwabne), których nikt nie próbuje kwestionować, nie mogą zaćmiewać ofiarnej postawy narodu polskiego wobec żydów.  Dlatego uważam, że musimy walczyć z kłamstwem "Polskiego holokaustu", a ustawa jest jak najbardziej potrzebna.

Paweł Drygała

czwartek, 1 marca 2018

Zbrodniarze Przeklęci

– 24 marca 1945 oddział
Kazimierza Kamieńskiego ps. „Huzar” napadł na Czyżew gdzie dokonano morderstwa 12 osób w tym: trzech Polaków i dziewięciu Żydów. Mord połączony był z rabunkiem
 – 23 czerwca 1945 – Zabito 4 osoby narodowości żydowskiej w miejscowości Maniowa pow. Nowy Targ. W morderstwie brali udział: Kazimierz Kuraś ps. „Kruk”, ps. „Buguś” i ps. „Lew”.
 – 6 czerwca 1945 – Wierzchowiny:  Oddział PAS – NSZ pod dowództwem “Szarego” zamordował 194 mieszkańców wsi narodowości ukraińskiej z czego 45 stanowili mężczyźni, 65 dzieci poniżej 11 roku życia. Doszło również do rabowania mienia i gwałtów. Najstarsza ofiara miała 92 lata, najmłodsza 2 tygodnie.
 – 29 stycznia 1946 roku oddział NZW Romualda Rajsa ps. „Bury” zamordował 16 osób we wsi Zaleszany. Ofiary zostały spędzone do chaty rodziny Niczyporuków, którą partyzanci podpalili.
i na koniec
 – 1-2 lutego 1946 noszące znamiona ludobójstwa zbrodnie oddziału NZW dokonane w miejscowościach Zanie, Szpaki i Końcowizna na Podlasiu. Wsie zostały częściowo spalone, a w Zaniach i Szpakach łącznie zginęło 31 osób cywilnych.

Przytoczone wydarzenia to jedynie maleńki czubek góry lodowej czy wręcz całego lodowca stanowiącego historię zbrodniczych wyczynów grup partyzantów, którzy w zamyśle swojej działalności walczyli o wolność i demokrację z sowieckim okupantem.
Oczywiście lata wojny jak i okres powojenny czy w końcu dzieje Polski Ludowe to okres trudny, pełen kontrowersji, wewnętrznych walk. W każdej też walce gotowym trzeba być na ponoszenie ofiar- to cena jaką czasem trzeba ponieść w obronie swoich idei. Tamte lata oprócz swoich bohaterów mają także ciemne karty. Wielką siłą w demokracji jak i stabilnej sytuacji społecznej jest umiejętność wyciągania i doceniania tego co dobre z trudnej historii kraju przy jednoczesnym rozliczeniu określonych działań z ich ciemnych stron.
Rządzący faszyści jednak dopuścili się zachwiania tej równowagi. Relatywizując działania przestępcze żołnierzy wyklętych oraz całkowicie deprecjonując dokonania innych bohaterów poprzedniej epoki jak Edwarda Gierka czy Jerzego Ziętka sami narażają się na krytykę i coraz bardziej narastającą niechęć do tak hołubionych przez obecną władzę żołnierzy wyklętych.
Nie zamierzam tutaj w żadnym chociaż stopniu umniejszać roli odważnych działań w walce z sowietyzacją naszej ojczyzny. Jednak skoro obecnie rządzący depczą pamięć i dokonania wielkich polaków, którzy niezaprzeczalnie przysłużyli się budowie nie tylko kraju, ale przede wszystkim dobrobytu szarych obywateli. Skoro obecnie rządzący siłą i gwałtem odbierają polakom ich bohaterów, lokalnych działaczy docenionych przez lokalne społeczności, odbierając ich patronaty ulicom, skrzyżowaniom i placom (jak choćby odebranie patronatu nad rondem Edwardowi Gierkowi w Sosnowcu- kolebce ruchu robotniczego), wytykając ich negatywne działania lub członkostwo w PZPR, to nie można być obojętnym i zgodnie z przysłowiem: kto mieczem wojuje ten od miecza ginie, a mówiąc językiem dyplomacji należy zastosować zasadę wzajemności, trzeba głośno powiedzieć, że w śród żołnierzy wyklętych byli zbrodniarze a ich oddziały zamiast nieść wolność traktowali zdobyte tereny jak łupy wojenne nie odbiegając barbarzyństwem od średniowiecza. Ci tak zwani bohaterowie dopuszczali się ohydnych i zwyrodniałych czynów na już wymęczonej latami wojny ludności cywilnej i prześladowanych żydach, gwałcąc, łupiąc, bijąc aż do śmierci, podpalając chaty z zamkniętymi mieszkańcami, zakopując żywcem w zbiorowych mogiłach aż po "wytrząsanie" z ciężarnych kobiet jeszcze nienarodzonych dzieci. 1 Marca powinien nosić nazwę święta pamięci ofiar żołnierzy wyklętych.
Niestety obecnie rządzący w swej nienawiści do wszystkiego co z okresem PRL związane, udają że nie widzą tych wszystkich okrucieństw, wystawiając na piedestał przestępców chowających się za hasłami walki o wolną Polskę.

Paweł Drygała

środa, 14 lutego 2018

Więzień polityczny

I oto dzisiaj 14 lutego 2018 roku,
w dniu tradycyjnie obchodzonego święta zakochanych- Walentynki a dla gorliwych katolików w dniu święta Środy Popielcowej czyli pokuty mającej zadośćuczynić Bogu lub ludziom wyrządzone zło, faszystowskie władze obnażyły swoją prawdziwą twarz dokonując pierwszego po okresie PRL aresztowania politycznego. Władysław Frasyniuk- bo o nim mowa, został aresztowany na polityczne zlecenie władz, tak chętnie odwołującej się do wartości katolickich, których jednak nienawiść wobec jakiegokolwiek sprzeciwu powoduje sprzeniewierzenie się wszelkim wartościom rzekomo wyznawanym.
Do aresztowania doszło w związku z odmową stawienia się przez Frasyniuka na wezwania prokuratury celem złożenia zeznań w związku z rzekomym atakiem na funkcjonariusza policji. Do ataku miało dojść w czerwcu ubiegłego roku po pacyfikacji pokojowego protestu przeciwko faszystowskiej manifestacji pod przykrywką "miesięcznicy smoleńskiej" znanej z mowy nienawiści oraz słownych ataków na wszelką opozycję. Należy zauważyć,że to policja agresywnie wyszarpywała protestujących, wynosząc między innymi Władysława Frasyniuka. Bierny opór fizyczny został jednak potraktowany jako atak.
Jak skomentował to sam zainteresowany: Przeżyłem 4 lata w więzieniu dlatego, że tamta władza miała w dupie prawo. Ta władza też ma w dupie prawo. Wobec tego ja też mam takie prawo w dupie.
Oczywiście z punktu widzenia martwej litery prawa, przypadki niestawiania się bez uzasadnienia, na wezwania prokuratury skutkować mogą, a wręcz powinny, aresztowaniem i przymusowym doprowadzeniem. To jednak dotyczyć powinno zwykłych przestępców, osób działających bezpośrednio na szkodę społeczeństwa i interesu publicznego. Pokojowej manifestacji w obronie praw i wolności demokratycznych i obywatelskich jednak nie można traktować jako takiej sytuacji.
Prokuratura czy raczej Ziobrokatura ewidentnie ujawniła swój upolityczniony charakter, gdzie zamiast umorzyć postępowanie ze względu na brak znamion czyny zabronionego a w skrajnej sytuacji ze względu na żenująco niską szkodliwość społeczną, nadaje całej sprawie rangę co najmniej zbrodni dekady.
Cały mój wywód ma na celu unaocznić sytuację w jakiej znaleźliśmy się dzisiaj w państwie PiS, gdzie za publiczne wypowiedzenie nazwiska pierwszego Prezydenta demokratycznej Polski- Lecha Wałęsy, można być ukaranym a co najmniej spisanym prze policję, zaś za publiczną manifestację uwielbienia dla największego wroga narodu polskiego- Adolfa Hitlera, zostaje się słowami ministra określany jako marginalny incydent, niemający znaczenia.

Paweł Drygała