Wybory prezydenckie 2025 roku miały być dla Prawa i Sprawiedliwości szansą na zachowanie ostatniego bastionu władzy. Po serii klęsk, rozczarowań i pęknięć we własnym obozie, można było się spodziewać przemyślanego, odpowiedzialnego kroku. Zamiast tego wyborcy tej partii wobec kandydata, który w ciągu kilku dni zdołał zawstydzić nie tylko elektorat PiS, ale i całą polską scenę polityczną, zostali potraktowani jak osierocone dzieci błąkające się we mgle – zostali porzuceni, upokorzeni i wystawieni na próbę lojalności .
Karol Nawrocki, bo o nim mowa, to kandydat, który w ciągu kilkudziesięciu godzin zdołał skłamać i skompromitować się więcej razy, niż niejeden polityk przez całe życie. Już jego publiczne wypowiedzi, jak ta o projektach ustaw obniżających VAT, które – jak się okazuje – nigdy nie istniały, budzą niepokój. Szybko doszły do tego kompromitujące lapsusy, jak mylenie szczepień przeciwko polio z rzekomym "palio". Ale problem nie kończy się na braku wiedzy czy politycznym bełkocie. Zaczęły wypływać poważniejsze informacje – według najnowszych doniesień Onetu w Grand Hotelu w Sopocie, gdzie – jak wskazują relacje byłych współpracowników –
miał pełnić funkcję pośrednika- (alfonsa) między klientami a kobietami do
towarzystwa (prostytutkami). Ponadto nie bez znaczenia pozostaje nadal do końca nie wyjaśniona sprawa kawalerki, która de facto została wyłudzona za rzekomą dożywotnią opiekę nad starszym człowiekiem, a który finalnie wylądował w DPS-ie, że nie wspomnę przy całej tej sprawie o podpisywanych aktach notarialnych gdzie Nawroccy byli zarówno kupującymi jaki pełnomocnikami sprzedającego- sprzedali sami sobie cudze mieszkanie. Do tego dochodzą relacje o lichwiarskich pożyczkach udzielanych na 20%.
Jeszcze poważniejsze zarzuty dotyczą jego przeszłości i udziału w tzw. ustawkach, które w świetle przepisów są przestępstwem. Działacze PiS wraz z Prezydentem Dudą bagatelizują te doniesienia mówiąc o młodzieńczych wybrykach. Zauważyć jednak należy, że Nawrocki wówczas był żonaty, posiadał dziecko, był doktorantem i miał etat w IPN- nie bardzo wygląda to na przepychanki nastolatka.
A obraz dopełnia jego zachowanie podczas debat i spotkań: wkładanie do ust snusa na oczach kamer i uczestników, co nie tylko szokuje, ale i świadczy o głębokim uzależnieniu, które w każdym normalnym kraju byłoby powodem wykluczenia z życia publicznego, nie mówiąc już o ubieganiu się o najwyższy urząd w państwie.
Jakby tego było mało, wyszło na jaw, że Nawrocki używając pseudonimu „Tadeusz Batyr” wygłaszał pochlebne komentarze na własny temat, próbując stworzyć fikcyjny obraz powszechnego poparcia i aprobaty.
To nie są działania człowieka, który reprezentuje „drogę prawdy”, jak to z patosem i bezwstydem ogłosiła była marszałek Sejmu Elżbieta "Reasumpcja" Witek. Wypowiadając te słowa, przekroczyła granicę śmieszności, ale też postawiła poważne pytanie, które trzeba dziś głośno zadać: z kogo Prawo i Sprawiedliwość próbuje zrobić idiotów?
Czy z własnych wyborców, z tych 30% społeczeństwa, które przez lata wierzyło, że ich głosy mają jakiekolwiek znaczenie, a liderzy tej partii faktycznie reprezentują ich wartości? Czy może z reszty obywateli – tych 70% – którzy dziś mają wysłuchiwać, że Nawrocki to "prawdomówny kandydat", mimo że każdy dzień jego obecności w przestrzeni publicznej przynosi kolejne kłamstwo, przekręt, kompromitację? A może Witek po prostu robi idiotkę samą z siebie, przekonując się, że można zignorować rzeczywistość i jeszcze raz – jak w 2015 roku – wcisnąć narodowi kit?
Jarosławie Kaczyński – ta decyzja to policzek wymierzony wszystkim Polakom. Zamiast kandydata, który mógłby podjąć walkę o godność i powagę urzędu prezydenta, wystawiłeś człowieka, który kompromituje się szybciej, niż można to zarejestrować. Czas powiedzieć to jasno: skompromitowałeś własny obóz, swoich wyborców i całą wspólnotę narodową.
Kaczyński, przeproś Polaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz