
Długo zastanawiałem się czy poruszać ten, dla wielu drażliwy temat. Wszak nie wypada by krytykować "swoich" publicznie, z drugiej zaś strony nawet w rodzinie czasem trzeba wskazać gdy ktoś postępuje niewłaściwie.
To co zaobserwowałem a z czym chciał bym się podzielić poprzedzę niezbyt pochlebnym żartem: "Po czym poznać polaka na wakacjach?- po puszce browara w łapie i papierochu w gębie."
Tegoroczny urlop spędziłem wraz z rodziną na kempingu Thermal Camping w Hajdúszoboszló, miejscowości kuracyjnych wyjazdów i Węgierskich wojaży Górników Zagłębia i Śląska w latach 70 i 80 ubiegłego wieku. Miasto słynie z największego kompleksu kąpielowego w Europie z basenami termalnymi i zdrowotnymi.
Niewielka odległość od południowych województw naszego kraju (około 500 km), gwarancja upalnego lata (norma to ponad 30 0 C) oraz świetna baza rekreacyjna czyni to miejsce wręcz oblegane przez naszych rodaków, a na kempingu, kąpielisku czy samym mieście słychać język polski znacznie częściej niż jakiekolwiek inne języki razem wzięte (wraz z węgierskim).
Ta liczna grupa obywateli naszego kraju daje niestety niezbyt pochlebną wizytówkę nam- Polakom. Przykrą normą jest przede wszystkim wszędobylskie "psykanie" zawleczek puszek i kapsli (głównie przywiezionego z Polski) piwa. Także teren kąpieliska pomimo rodzinnego i leczniczego charakteru nie jest wolny od tego procederu. Piją także Czesi, Słowacy czy Węgrzy jednak mniej widocznie, zaś my wśród licznych polskich turystów czujemy się jak paniska na włościach. Drugie zjawisko to papierosy- choć moda na niepalenie sprawia że zdecydowanie mniej Polaków pali (w przeciwieństwie do Węgrów), to jeżeli już jednak ktoś nie jest wolny od tego nałogu, kopci jak lokomotywa nie zważając na niepalącą resztę otoczenia "zasmradzając" atmosferę w promieniu kilku- kilkunastu metrów. Do tego strzepywanie popiołu i gaszenie bez mała pod własnymi nogami w miejscu przeznaczonym do odpoczynku, ignorując dostępne popielnice.
Nieuczciwym bym był gdybym twierdził, że nie piją czy nie palą Niemcy, Holendrzy albo Włosi. Spożywanie jednak napojów procentowych w wydaniu "zachodnich" turystów przyjmuje formę napoju do obiadu lub kulturalnego wypicia nawet całej butelki wina wieczorem, przy stole ze szklanych kieliszków.
Gwoli ciekawostki zastanawiającym pozostaje pytanie o czystość wody w basenach kiedy zaobserwujemy wszędobylskie piwo spożywane przez naszych krajan oraz niezbyt oblegane toalety, których jednak nie jest aż tak wiele.
Napompowani hektolitrami piwa także nie potrafimy odnaleźć się w cywilizowanych warunkach co objawiać się potrafi np. załatwianiem potrzeb fizjologicznych w krzakach rosnących zaledwie w odległości 10-15 metrów od kempingowych toalet.
Zupełnie czym innym jest pozostawianie "po sobie" otoczenia. Niestety częstym zjawiskiem było pozostawianie sanitariatów po umyciu naczyń lub wykonanej przepierce zachlapanych, często utłuszczonych, z resztkami jedzenia które pozostały na kratce odpływu, a umywalek ze śladami resztek pasty do zębów.
I tutaj pozostaje nam wiele do nadrobienia- pamiętam jak kilka lat temu, kiedy zaczynałem przygodę z turystyką kempingową, przyglądałem się dbałości o czystość pozostawianych zlewozmywaków przez Austriaków i Holendrów, skrupulatnie myjących zlew, armaturę i blaty pozostawiając stanowisko bez mała wytarte do sucha.
Pretendujemy i chcemy się czuć nowoczesnymi Europejczykami, bez kompleksów wobec zachodnich sąsiadów, którzy często okazać się mogą nowocześniejszymi i większymi namiotami, przyczepami czy kamperami. Wykładamy się jednak na podstawowych zasadach kultury, czystości i biesiadowania.
Patrząc jednak na zachowanie nie tylko zwykłego obywatela ale także naszych władz zasadnie nasuwa się wniosek, że Polska to dziki kraj.
Nieuczciwym był bym jednak wobec tych wszystkich, którzy potrafią się zachować i nie odstają od pewnych kanonów świata zachodniego. Ci jednak polscy turyści stanowią nadal zbyt mały odsetek całej turystycznej rodziny.
Cały ten mój wywód nie ma na celu kogokolwiek urażać i wywoływać niepotrzebnej burzy w szklance wody. Chcę przede wszystkim unaocznić te nasze narodowe wady, które wystawiają nam złą wizytówkę i utrwalają krzywdzące stereotypy, podczas naszego wypoczynku kiedy czujemy się może nieco zbyt swobodnie.
Wakacje to przede wszystkim relaks, dobra zabawa i wypoczynek a nie prohibicja czy etat przy garach. Relaksem jednak nie można nazwać rozpoczynanie dnia od puszki piwa, czy umycia zębów nad zaplutą umywalką...
Paweł Drygała
Członek Rady Miejskiej SLD
w Sosnowcu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz