środa, 14 lutego 2018

Więzień polityczny

I oto dzisiaj 14 lutego 2018 roku,
w dniu tradycyjnie obchodzonego święta zakochanych- Walentynki a dla gorliwych katolików w dniu święta Środy Popielcowej czyli pokuty mającej zadośćuczynić Bogu lub ludziom wyrządzone zło, faszystowskie władze obnażyły swoją prawdziwą twarz dokonując pierwszego po okresie PRL aresztowania politycznego. Władysław Frasyniuk- bo o nim mowa, został aresztowany na polityczne zlecenie władz, tak chętnie odwołującej się do wartości katolickich, których jednak nienawiść wobec jakiegokolwiek sprzeciwu powoduje sprzeniewierzenie się wszelkim wartościom rzekomo wyznawanym.
Do aresztowania doszło w związku z odmową stawienia się przez Frasyniuka na wezwania prokuratury celem złożenia zeznań w związku z rzekomym atakiem na funkcjonariusza policji. Do ataku miało dojść w czerwcu ubiegłego roku po pacyfikacji pokojowego protestu przeciwko faszystowskiej manifestacji pod przykrywką "miesięcznicy smoleńskiej" znanej z mowy nienawiści oraz słownych ataków na wszelką opozycję. Należy zauważyć,że to policja agresywnie wyszarpywała protestujących, wynosząc między innymi Władysława Frasyniuka. Bierny opór fizyczny został jednak potraktowany jako atak.
Jak skomentował to sam zainteresowany: Przeżyłem 4 lata w więzieniu dlatego, że tamta władza miała w dupie prawo. Ta władza też ma w dupie prawo. Wobec tego ja też mam takie prawo w dupie.
Oczywiście z punktu widzenia martwej litery prawa, przypadki niestawiania się bez uzasadnienia, na wezwania prokuratury skutkować mogą, a wręcz powinny, aresztowaniem i przymusowym doprowadzeniem. To jednak dotyczyć powinno zwykłych przestępców, osób działających bezpośrednio na szkodę społeczeństwa i interesu publicznego. Pokojowej manifestacji w obronie praw i wolności demokratycznych i obywatelskich jednak nie można traktować jako takiej sytuacji.
Prokuratura czy raczej Ziobrokatura ewidentnie ujawniła swój upolityczniony charakter, gdzie zamiast umorzyć postępowanie ze względu na brak znamion czyny zabronionego a w skrajnej sytuacji ze względu na żenująco niską szkodliwość społeczną, nadaje całej sprawie rangę co najmniej zbrodni dekady.
Cały mój wywód ma na celu unaocznić sytuację w jakiej znaleźliśmy się dzisiaj w państwie PiS, gdzie za publiczne wypowiedzenie nazwiska pierwszego Prezydenta demokratycznej Polski- Lecha Wałęsy, można być ukaranym a co najmniej spisanym prze policję, zaś za publiczną manifestację uwielbienia dla największego wroga narodu polskiego- Adolfa Hitlera, zostaje się słowami ministra określany jako marginalny incydent, niemający znaczenia.

Paweł Drygała